Cześć Robercie,
z tej strony też ROBERT, chociaż wielu robi ze mnie Rafała, zapewne z powodu znaku. Niebawem chyba zmienię imię
Robert, ten konduś z pomarańczową kropką to jest zwyczajny ceramik. Z tego co pamiętam, to chyba japoński. Produkcja Mitsubishi, bodajże. Stabilność VFO uzyskałem metodą wielu żmudnych prób. Z takim kondensatorem pracowało najlepiej i dlatego zrobiłem zdjęcia i to opisałem. Frekwencja po kilku minutach od włączenia stoi jak drut! Ot, i cała tajemnica. Dodam jeszcze, że moje VFO pracuje na dużo wyższej częstotliwości niż w RX F6BQU. Jednak "składanka" z różnych kondensatorów przy stabilizowaniu samowzbudnych generatorów, to właśnie jest klucz do sukcesu. Te ceramiki kupiłem w którymś ze sklepów z elektroniką w Poznaniu, jakieś... 20 lat temu. Używałem ich w różnych obwodach rezonansowych na KF-y. W stopniach wzmacniaczy w. cz. i p. cz. Nie koniecznie (jak w tym konkretnym przypadku) w VFO. Nie wiem jaki mają współczynnik temperaturowy i nawet tego nie sprawdzałem po żadnych katalogach, ale wiem, że są bardzo stabilne, więc chyba NP0. Chociaż oznaczenie kolorem na to nie wskazuje. Powiem tak - trzymają się mocno w tolerancji - pomiar kondensatora 82 pF na dobrze skalibrowanym mierniku wskazywał między 80, a 84 pF. Po dość mocnym podgrzaniu wyprowadzeń blisko obudowy (tak, że kondek aż się "pocił") pojemność odpływała najwyżej o 2 pF, tylko nie pamiętam już czy in plus, czy in minus. A niestety już tych elementów nie mam. Wszystkie poszły do Proteusów. Do mojego i kilku Kolegów, więc już tego nie sprawdzę. Po ostygnięciu pojemność wracała do takiej, jak przed podgrzaniem.
Podsumowując: z własnego doświadczenia, radzę w obwodzie generatora budowanego na strukturze MC3362 dodać mały i właśnie ceramiczny trymer oraz jakiegoś styrofleksa i pobawić się z dobieraniem równoległego "pikusia" z dobrej ceramiki. Warto chyba poeksperymentować z jakimiś SMD-kami NP0. Drobne odchyłki pojemności skorygujesz właśnie tym trymerem, a może się zdarzyć, że wpłynie on dobrze na stabilność częstotliwości. Resztę dociągniesz PR-kami. Cewkę nawinąłbym na żółtym pierścionku z materiału proszkowego nr 6. Z białym (niby lepszym) nigdy nie mogłem dojść do ładu ze stabilnością.
I jeszcze jedna ważna uwaga. Staraj się zawsze tak ustawić minimalne napięcie przestrajające na warykapach, aby nie było mniejsze niż 0.8 V. Jeśli jest mniejsze, to diody pojemnościowe wchodzą w niekorzystny obszar swojej charakterystyki.
A jeśli już skapitulujesz i polegniesz na stabilizacji VFO, to może warto pomyśleć o jakiejś pętelce FLL?
W każdym razie, życzę wytrwałości i powodzenia!
Pozdrawiam!
Robert SP3RAF
Jeszcze o czymś sobie przypomniałem... Budując samowzbudny i stabilny VFO musimy uzbroić się w naprawdę sporą cierpliwość!!! To jak łowienie w kałuży, w której nie ma ryb. Ale, na bezrybiu (dla pocieszenia) i rak ryba
Po lutowaniu w obrębie układu generacyjnego trzeba odczekać przynajmniej godzinę, aż ustabilizują się warunki termiczne układu. Ja czasami czekałem do następnego dnia, nim przylutowałem kolejny element, i po kolejnym dniu sprawdzałem jak to wpływało na stabilność generatora. A kilkadziesiąt naprawdę dobrych VFO już w swoim życiu zrobiłem :-) Czasami sobie myślę, że na lampach chyba było łatwiej, niż na tranzystorach lub scalakach. Lampowe układy na jakiejś ECC... najczęściej dryfowały około 200 - 400 Hz przez 15 minut od chwili włączenia, a później to najwyżej 15-20 Hz przez kolejną godzinę! I wcale sobie tu nie żartuję - stało jak kwarc. Zwykły agregat od Pioniera, metalowe chassis, lampa, cewka nawinięta srebrzanką na kalicie, kilka "czekoladek" i długich radzieckich lub niemieckich ceramicznych rurek, metalowy kubełek na to wszystko... i była jazda! Łeee, jeszcze się wyda, jaki już stary jestem :-X Nie, no bez przesady.
A tak przy okazji - obecnie pokochałem (z lenistwa?) wszelakie PLL, FLL, DDS... Jednak każdy porządny krótkofalowiec-konstruktor, powinien przynajmniej raz w życiu popełnić własne VFO, z którego nienagannej stabilności będzie naprawdę zadowolony. Doświadczenie i "klimat" są bezcenne, a za wszystko inne można płacić kartą ;-P Mimo wszystko, zawsze będę bardziej cenił ŻYWE i udane VFO, niż jakąś tam "cyfrę". Radiowiec, który nie zrobi sobie przynajmniej raz w życiu porządnego VFO, jest trochę jak żołnierz bez karabinu lub małolat bez pryszczy :-)
I jeszcze jedno. Zasilanie układów samowzbudnych generatorów powinno być doskonale filtrowane i stabilizowane. Ja zazwyczaj stosowałem do tego podwójną i stopniowaną stabilizację napięcia. Można to zobaczyć na mojej stronie, na schemacie Proteusa.
Robert SP3RAF